Lajki i follołersi
kto kogo i po co obserwuje

Wykształciło się gdzieś po drodze, że sieci społecznościowe to już nie w przeciwieństwie do dawnej Naszej Klasy czy chociażby pierwotnej idei Facebooka, miejsca gdzie spotykamy znajomych i komunikujemy się z nimi, a coś bardziej rozbudowanego.
Oczywiście ten element pozostał choć w drodze ewolucji wykształcił się samoistnie inny model, który jednym się może podobać, innym niekoniecznie.
W chwili kiedy na sieci społecznościowe zaczęły zwracać uwagę firmy, jako doskonałe miejsce pozwalające na promowanie swojej marki przez tzw. marketing wirusowy, wszystko się zmieniło.
Firma czy marka to również pracodawca, który zaczyna nas w pewnym momencie obserwować wysyłając zaproszenie do.. znajomych. Sprawiło to, że nasz profil przestał być tylko nasz, bez zahamowań informujący o wszystkich lub niemal wszystkich aspektach naszego życia.
Teraz profil społecznościowy to kilka elementów, od pierwotnego mającego na celu komunikację i informowanie prawdziwych znajomych o tym co się u nas dzieje, jest to również kanał promocji czy raczej powinniśmy powiedzieć.. autopromocji. Tego co robimy, nad czym pracujemy, dlaczego i co za tym idzie informowanie o tym co potrafimy zrobić i co zapewnić obecnemu lub potencjalnemu przyszłemu pracodawcy.
Jest to o tyle ciekawe, że pewne sieci jak linkedIn nie kryją tego podejścia, ponieważ właśnie w tym celu ta sieć powstała. Dla innych zdaje się to być na razie jedynie wyborem użytkownika, aby np. tweetować w taki czy inny sposób. Na swoje ryzyko, ponieważ nie wiadomo nigdy kiedy ktoś kto decydyje o naszym dalszym być albo nie być przeczyta ćwierka.
Nie jesteś sam
Trend ten sprawia, że społecznościówki znane w działaniu w modelu sprzed jeszcze kilku lat zmieniły się całkowicie. Wielu z nas co prawda w dalszym ciągu radośnie publikuje wszystko i o wszystkim co robi.. mam tu na myśli prywatny aspekt życia, zapominając albo nie chcąc myśleć o tym jakie potencjalnie mogą być konsekwencje, gdy z wpisami tego typu zapozna się ktoś lub.. coś czyli boty skanujące sieć.
W pewnym momencie budzimy się jednak.
Pobudka może przyjąć formę miłego zaskoczenia lub mniej miłego komentarza ze strony osób, które nie powinny może znać szczegółów naszej piątkowej imprezy czy spotkania ze starymi znajomymi i tego jaki finał przyniósł ten spontaniczny wieczór.
Wydawać by się mogło, że z dwojga złego lepiej aby jednak to bot poczytał nasze wpisy i obejrzał publikowane zdjęcia. W końcu robot nikomu nie powie i nie rzuci ironicznym komentarzem w poniedziałek rano prawda?
Wydaje mi się, że o ile z tym można się do pewnego stopnia zgodzić, to bot na dłuższa metę jest choć subtelniejszym, bo cichym obserwatorem, to równie mocno niedocenianym z tego samego powodu.

To tylko bot
Boty, w poczet których trzeba zaliczyć również skrypty systemów analitycznych czytają, indeksują, analizują dane czy nawet oglądają nasze zdjęcia w konkretnych celach. Po co?
Systemy rozpoznawania są coraz inteligentniejsze i pomagają w tym rozwiązania Machine Learning czyli w uogólnieniu samouczące się. Gdy dodać do tego centra danych gdzie jak chociażby w Google mamy do dyspozycji usługi BigQuery, każdy może analizować i porównywać pakiety niespotykanych rozmiarów.
Wystarczy spojrzeć na eksperyment gdzie system, który otrzymują dostatecznie obszerną próbkę danych, nauczył się samodzielnie rozpoznawać i rozróżniać postaci, elementy ubioru czy zwierzęta..
Oczywiście były to koty ;) Sam proces uczenia się, polegał na zaserwowania botowi materiałów z YouTube. Serie obrazów i system rozpoznawania + analiza big data z systemem AI się sprawdziły.
Piszę o tym nie po to, aby wzbudzić sensację czy też snuć teorie spiskowe, ale wskazać, że powodów tego że ktoś lub coś obserwuje nasze poczynania online może być wiele. Od przyjaźni i ludzkiej ciekawości po nieco bardziej wyrachowane działania gdzie stajemy się punktem w statystykach, które pozwolą na lepszą sprzedaż czy dotarcie do klientów w oparciu o ich nawyki po.. materiał dydaktyczny dla systemów sztucznej inteligencji.
Ciekawe prawda? Pomyślałeś / pomyślałaś kiedyś, że tak to wygląda? Może warto czasami przed ćwierknięciem czy podzieleniem się na fejsie kolejnym wpisem z natury tych prywatnych z oznaczeniem “publiczny” spauzować i pomyśleć.. co stanie się z tym wpisem dalej.
Tymczasem jednak.. wszystko dla ludzi jak zwykło się mówić. Korzystajmy z dobroci technologii, która nas otacza pamiętając, że czasami darmowe usługi, jednak coś nas kosztują.
Spodobał Ci się ten wpis? Skomentuj, daj serducho. Nakłonisz w ten sposób i zmotywujesz do kolejnych wynurzeń :)